Gratka dla wszystkich miłośników reportażu - niezwykła historia dwóch miast, w których produkowano pluton. Dowiedz się o nich więcej z niezwykle ciekawej pozycji autorstwa Kate Brown pod tytułem "Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne". Pozycja ta stanowi świetną lekturę nie tylko dla osób pasjonujących się historią bomby atomowej, ale także dla wszystkich tych, którzy lubią dowiadywać się o rzeczach tajnych i nieoczywistych. O historii powstania bomby atomowej napisano już wiele książek, podobnie jak o towarzyszącej USA i ZSRR w późniejszych latach rywalizacji nuklearnej. Większość ludzi kojarzy nazwiska wielkich fizyków pracujących nad projektami jądrowymi oraz najważniejsze ośrodki, gdzie projekty te były wdrażane w życie - jak chociażby Los Alamos. Aspekty tej historii, które pozostały na uboczu i do tej pory nie wzbudzały zaciekawienia pomimo tego, że dotyczyły ważnych kwestii.Jedną z takich nieoczywistych kwestii jest produkcja plutonu do bomb jądrowych. Pluton występuje w przyrodzie w niewielkich ilościach, zdecydowanie zbyt małych, aby można było z niego skorzystać przy konstrukcji broni. Trzeba go więc sztucznie wyprodukować; a żeby tego dokonać, trzeba mieć odpowiednie zaplecze. I o tym właśnie - o miastach, gdzie zarówno w Stanach, jak i w ZSRR produkowano pluton - jest książka "Plutopia. Atomowe miasta i nieznane katastrofy nuklearne". O rosyjskim Ozirosku i amerykańskim Richland przez wiele lat nie słyszał prawie nikt. Co nie dziwi, ponieważ ich istnienie starannie ukrywano. Nadal zresztą nie są to miejsca, gdzie można tak po prostu pojechać. Niewiele osób decyduje się mówić na ten temat, ale z ich opowieści udało się autorce stworzyć obraz pełen sprzeczności. Z jednej strony były to znakomicie funkcjonujące miasta, z tanimi mieszkaniami i zerową przestępczością, z drugiej miejsca w 100% inwigilowane przez rząd, skażone w stopniu porównywalnym chyba jedynie z Czarnobylem i Fukushimą. Autorem książki jest Kate Brown, profesor historii na Uniwersytecie Maryland, która ma na swoim koncie również książkę o Czarnobylu oraz Kresach. Za drugą z wymienionych pozycji autorka została nagrodzona przez Amerykańskie Stowarzyszenie Historyczne. Naukową rzetelność i dokładność bardzo dobrze widać także w "Plutopii" - obrazuje to doskonale chociażby fakt, że zamieszczone informacje znajdują poparcie w aż 85 stronach przypisów (książka liczy 600 stron).
Aby napisać i opublikować recenzję musisz się zalogować.