TANIAKSIAZKA.PL | 37.74 zł | do sklepu |
Możliwy odbiór osobisty. Osobiście można odebrać zamówienia powyżej 24,99 zł. Dla zamówień 24,99 - 98,99 koszt 4,90 zł. Zakupy powyżej 99 zł koszt 0 zł. Punkty odbioru: Białystok, Bielsko-Biała, Częstochowa, Ełk, Gdańsk, Gdynia, Grajewo, Katowice, Kielce, Kraków, Lublin, Łomża, Łódź, Piotrków Trybunalski, Poznań, Przemyśl, Rzeszów, Suwałki, Szczecin, Świdnica, Toruń, Warszawa, Wrocław, Zabrze, Zielona Góra, Zielonka |
||
GANDALF.COM.PL | 37.76 zł | do sklepu |
Możliwy odbiór osobisty. Punkt odbioru zamówień: Łódź | ||
MATFEL.PL | 41.20 zł | do sklepu |
Możliwy odbiór osobisty. Punkt odbioru: Kraków | ||
SWIATKSIAZKI.PL | 48.50 zł | do sklepu |
Możliwy odbiór osobisty. W księgarniach w całej Polsce |
Opowieść o wyjątkowym kraju, z którym tak dużo Polskę łączy, a jednocześnie tak wiele dzieli.
Dzięki książce "Rumunia. Pęknięte lustro Europy" poznasz lepiej rumuńską historię, zwyczaje i współczesność, by zrozumieć ten kraj lepiej i uniknąć krzywdzących stereotypów.
Najnowsza historia Rumunii przypomina historię innych państw Europy Środkowej i Wschodniej. Ale Rumunia jest krajem innym niż wszystkie. Splatają się tu liczne, wschodnie i zachodnie wpływy kulturowe, społeczne i religijne. Na każdym kroku można odnaleźć ślady romańskie, germańskie, orientalne i słowiańskie. Dzięki temu w Bukareszcie i okolicach setki lat z dziejów Europy odbija się jak w lustrze, tyle że nieco pękniętym. Bo Rumunia od lat ma również swoje problemy, ale nie zawsze potrafi sobie z nimi radzić. Dorota Filipiak z pasją przybliża ten kraj, w którym zakochała się w czasie swoich licznych podróży. Opowiada o Rumunii i historii jej związków z Węgrami ze swojej perspektywy, zupełnie subiektywnie, dzieląc się z czytelnikiem przemyśleniami, będącymi efektem obserwacji wydarzeń ostatnich lat. Jako najmłodszy członek Unii Europejskiej Rumunia ma przed sobą duże perspektywy, ale za sobą dramatyczną historię, która wciąż jest jeszcze żywa. Czy to lustro da się posklejać?
Fragment książki
Rumunia jest jak łacińskie słowo – czwarta forma czasownika, zupełnie niepodobna do formy podstawowej. Jest jak teksty, których nie da się tak po prostu wrzucić do translatora i przetłumaczyć. Kolejne ludy, które przychodziły na te ziemie, dodawały swoje słowa i swoje znaczenia do słów zastanych. Rumunia to wielka księga, którą zaczęto pisać przed wiekami w języku Daków. Potem przyszli Rzymianie ze swoją łaciną. Ich język przyswoiła kultura chrześcijańska. Humanizm i oświecenie przyniosły języki narodowe, odtwarzane czy wręcz tworzone na nowo w dziewiętnastym wieku. Po drodze pojawili się jeszcze Turcy i Grecy. I wielu innych, o których nie warto wspominać, bo ich wpływ nie był tak znaczący, chociaż czasem można usłyszeć słowo brzmiące dziwnie znajomo. Rumunię można opisać kolorami. Błękitem z malowanych monasterów bukowińskich. Spłowiałym brązem gontów wież kościołów w Maramureszu. Wypaloną żółcią traw Dobrudży. Zielenią wody Morza Czarnego oglądanego z plaży w Vama Veche. Wymykającymi się opisowi odcieniami Dunaju. Oślepiającą bielą murów siedmiogrodzkich kościołów warownych. Pastelowymi barwami kamienic w Sybinie. Białą już czernią ścian braszowskiego kościoła. Tęczowym niebem tuż przed zmierzchem w Ceahlău. Kolorowe jest tu wszystko – architektura, przyroda i ludzie. Niezależnie od tego, za pomocą jakich zmysłów poznaje się Rumunię, trudno o niej myśleć jako o spójnym, jednorodnym organizmie. To kilka różnych krajów. Historia ich wspólnego trwania jest zbyt krótka, a nazwa Rumunia zbyt młoda, by o poszczególnych częściach pisać jak o czymś nierozerwalnym. Można więc pisać Siedmiogrodzie, gdzie za murami miast niemiecki rozbrzmiewał kiedyś częściej niż rumuński. O Mołdawii, gdzie powstały unikatowe malowane monastery, w których modlono się w języku wschodnich chrześcijan. O Wołoszczyźnie, krainie oddzielonej od reszty świata potężnym Dunajem i skrytej za wyniosłymi Karpatami, gdzie dotarli Rzymianie. O Dobrudży, która daje przedsmak orientu i hipnotyzuje nieskończoną, idealnie płaską przestrzenią, a z minaretów rozlega się wołanie muezina. I o Maramureszu, nad który wynoszą się absurdalnie wysokie wieże tamtejszych drewnianych cerkwi, jakby chciały sięgnąć nieba. Rumunów i Węgrów, czy tego chcą, czy nie, poza wspólną historią łączy coś jeszcze, na co rzadko zwraca się uwagę. Są inni. Otacza ich morze słowiańszczyzny, na tle którego stają się odmieńcami. Węgrzy sami swą odrębność podkreślają, ale przecież także Rumuni mówią w języku, którego żaden Słowianin nie zrozumie, może poza pojedynczymi słowami. Rumuński jest językiem niezwykle oryginalnym. Konotacje łacińskie są nie tyle słyszalne, bo melodia tej mowy jest inna niż pozostałych języków romańskich, ile widoczne. Zapisane słowa często wprost przywodzą na myśl ich łacińskie odpowiedniki. Gdy doda się do tego wpływy tureckie, węgierskie i greckie, powstaje język jedyny w swoim rodzaju. A jakby tego urozmaicenia było mało, w tym wielojęzycznym gwarze rozbrzmiewał kiedyś, i to nader często, niemiecki. Nie sposób pominąć jego wpływu.