Podobnie jak w kombinatorycznych zabawach OuLiPo, siła kolażu poetyckiego (a może każdego kolażu) bierze się z napięcia pomiędzy tym, co dane i losowe a zaaranżowane i celowe; pomiędzy tym, co monstrualne (w sensie zrośnięcia nieprzystających do siebie części) a zaskakująco celne. Kolaż leży zresztą u podstaw poezji: czymże jest metafora, jeśli nie nieoczekiwanym kolażem sensów, tworzącym sens nowy, dotykający nas bardziej niż składowe słowa w ich pierwotnym, dawno spospolitowanym znaczeniu? Kolaże Anny Andrusyszyn są dokładnie takie, jakie być powinny: skondensowane, przewrotne, dowcipne, pobudzające do myślenia. Autorka na śmietnisku prasowego żargonu znajduje przypadkowe z pozoru kawałki złomu, które przerabia na jubilerskie cacka. Solidna poezja, patrzcie, jak lśni. Jacek Dehnel
Aby napisać i opublikować recenzję musisz się zalogować.